niedziela, 16 grudnia 2012

Choroba

Odrapane z tynków i zakrwawione ściany… Krzyki, jęki i płacze ludzi zbudziły go. Widok nie był dla niego miły. Sam nie wiedział gdzie jest. Spojrzał na siebie i przeraził się. Leżał na czymś co przypominało łóżko, cały przykuty był łańcuchem, nie mógł nawet drgnąć. Przed nim stała ponura postać z szyderczym uśmiechem. Trzymała w jednej łapie strzykawki, a w drugiej piłę. Przeraził się, co to wszystko miało znaczyć? Krzyczał, bo to jedynie mógł zrobić, jak „lekarz” odcinał na żywca jego rękę…
Przebudził się… Cały spocony ze strachu siedział na łóżku. Trząsł się i ciężko oddychał.
- To tylko koszmar… - powtarzał sobie, aby się uspokoić. Spojrzał na zegarek. Była godzina szósta, za chwile musiał wyjechać na swoją uczelnie. Studia… to prawdziwy koszmar, z którym musiał zmagać się codziennie. Zmory senne nawiedzały go często, mimo tego cieszył się, że tej nocy udało mu się zasnąć. Młodzieniec cierpiał na bezsenność i choćby godzinka snu to dla niego skarb. Często zdarzało mu się, że chodził jak zombie po ulicy, po czterech nieprzespanych nocach.
-Ciekawe co dzisiaj przygotował mi los. – zastanawiał się, siedząc nadal w łóżku. Mieszkał sam, jedynym towarzystwem jakie miał to dwa węże i jego „ukochany” pies. Samotność bardzo mu doskwierała, ale starał się nie załamywać tym powodem. Wstał z łóżka i szeroko rozprostował swoje czarne jak smoła skrzydła. Kiedyś był szczęśliwym aniołem, do czasu gdy nie wykonał swego zadania. Miał się opiekować pewną osobą, lecz on bezdusznie ją opuścił. Wtedy zaś został zesłany do piekła, skąd uciekł na ziemię. Musiał ukrywać swoją tożsamość, ale nie było to trudne, mając cały arsenał sztuczek, iluzji i magii. Wracając… Umył się, zjadł szybkie śniadanie, ubrał się i wyszedł z domu. Wsiadł do auta i ruszył w drogę na uczelnie. Dla „demona” przebyć 100 km to pryszcz, lecz podróż autem często się dłużyła. Włączył radio i od razu pogłośnił, bo leciała jego ulubiona piosenka. Podróż przy klasyce rocka piękna rzecz. Zamyślił się nad paroma rzeczami, „odlatując” w muzyczny trans. Minęło półtorej godziny i był już na miejscu. Zaparkował blisko uczelni i chwile patrzył na nią. Jak mu się nie chciało tam iść… Wysiadł niechętnie z auta, wziął swoją torbę i poszedł na tą „męczarnie”. Przy wejściu spotkał swojego wykładowcę, który coś od niego chciał.
- Mógłbyś mi pomóc dzisiaj przy wykładzie, podobno taki informatyk z Ciebie. – powiedział śmiejąc się przy tym bardzo głośno.
O co mu właściwie chodziło? Nieważne…
- Przepraszam, jeśli chce pan sobie robić żarty to może niech pan uczy w przedszkolu! – odrzekł profesorowi i wszedł na uczelnię trzaskając drzwiami. Cała ta sytuacja bardzo go zdenerwowała. Spotkał po drodze swojego przyjaciela. Przyjaciela? Przynajmniej mu się to do czasu zdawało.
- Co to było? Znowu ścina z profesorem? – zapytał go wścibsko
- Wiesz co nie mam czasu na to. Poza tym czy nasze zajęcia nie zaczęły się przypadkiem?
- No tak… Przyniosłeś mi jakiś prezent Mikołaju? Nie no żartuje, wiesz duch świąt i te sprawy.
Tak nasz upadły aniołek miał na imię Mikołaj. Dziwny traw? Możliwe…
- Dlaczego wszystkich dzisiaj tak grzmotnęło? Do świąt jeszcze trzy miesiące. – zdziwiony tymi zdarzeniami poszedł do sali gdzie miał mieć wykład. Jak on się nudził. Słuchał, ale jednocześnie pisał Sms-y i rysował. Malarz z niego nie był żadny , ale to go odrywało od rzeczywistości. Po paru godzinach był już wolny. Wyszedł oczywiście ostatni… Nie lubił tłoku ludzi uciekających z lekcji.
- Po co się tak spieszyć to ja nie wiem… - dumał często nad tym w poszukiwaniu odpowiedzi, jednak nic sensownego nie wymyślił. Przy wyjściu czekał na niego jego przyjaciel i paru innych kumpli.
- To co na piwo? – rzekł jego przyjaciel
- Wiesz co nie mam ochoty, topić smutków w kuflach. – odrzekł „aniołek”
- No weź, co ci szkodzi? – powiedział Tomek
Prosił go jeszcze chwile, lecz ten nie lubił tłumaczyć parę razy i to jeszcze ludziom, że nie i koniec, dlatego poszedł do auta i zamknął się w nim. Miał dziwne przeczucie, że ten dzień źle się dla niego skończy. Przeczucie było trafne bo czuł jak jest cały rozpalony. Czuł, że ma gorączkę, ale do domu musiał jakoś wrócić. Ruszył w drogę powrotną. Pomimo bólu głowy i ataków gorąca starał się prowadzić tak, aby nie spowodować wypadku. Dziwnie by to wyglądało, jak zmiażdżony „człowiek” żyje. Podróż powrotna dłużyła mu się niemiłosiernie. Każda minuta zdawała mu się wiecznością. Po długim czasie zobaczył, że zostało mu tylko 10km. Odetchnął z ulgą. Po 15 minutach był już w domu. Od razu co zrobił to wyjął termometr i położył się w łóżku. Cały się trząsł. Wiedział, że będzie źle. Termometr pokazał 40,7 stopni Celsjusza, wiedział, że jeszcze urośnie bo zimno było mu niemiłosiernie. Jednak w takich chwilach bolało go coś bardziej. Tak, pewnie wiecie. Samotność siekła go niczym śmierć kosą.
Wziął leki, aby obniżyć gorączkę i zakrył się dwoma kołdrami. Jego oczy wypełniły się łzami. Dlaczego zawsze coś go dopadało. Jego los był jak fatum, cały czas zsyłał na niego nieszczęścia… Z całego serca liczył na pomoc, jednak wiedział, że jej nie dostanie.

7 komentarzy:

  1. Hmm.... Za krótkie. Fajnie opisałaś jego uczucia, chociaż mało prawdopodobne było to, żeby Anioł ( Upadł czy też nie) miał gorączkę :p zawsze wydawało mi się, że te istoty są ze stali :) ale Twoja wersja mi pasuje :) hmm ...za dużo rzeczy było w cudzysłowie ... Taka moja mała, jedna uwaga .... Zachodzę w głowę co będzie dalej, wiec piszcie szybko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhem, opisałeś jak już :p Za, krótkie, powiadasz... Da się to naprawić. :D

      Usuń
    2. Racja! Wybacz :) Usprawiedliwienie jest jedno : mężczyzna na blogspocie, to gatunek prawie że wymarły :) A szkoda :)

      Trzymajcie się ciepło :)

      PS. Widzę u siebie w komentarzu duuużo literówek, ale czego innego mogłabym się spodziewać, czytając to i pisząc na komórce ;)

      Usuń
  2. Ciekawy zamysł, a szczególną uwagę przykuł sen bohatera - proszę o więcej takich drastycznych akcji i bardziej szczegółowo opisanych. Tak jeszcze napomknę o poprawności... Trochę masz błędów interpunkcyjnych i jedno, ciągle źle zapisywane słowo "chwile". Chwile są dwie, a on patrzył przez chwilę. Jedną, nie kilka.
    Mnie też denerwowały te "rzeczy" w cudzysłowiu zwłaszcza, że jego tam wcale być nie powinno. I powinieneś jeszcze zwrócić uwagę na liczby - w opowiadaniach raczej występują w formie rozpisanej, tak więc piętnaście minut, nie 15. Co by tu jeszcze... O! Brak wcięć w akapitach. Te trzy spacje to niedużo, a jednak pomagają w odbiorze. No, i oczywiście częściej klikać enter, bo tworzy się stek bzdur. Ładniej tekst by również wyglądał, gdyby był wyjustowany. I jeszcze po dopisku przy dialogu dajemy kropkę [ - Coś tam - powiedział Ktoś(kropka)]. A, no i czcionkę wypadałoby zmienić na mniejszą i niepogrubioną.
    Poza tym, zainteresowałeś (zainteresowaliście) mnie. Z chęcią zajrzę tu za jakiś czas i nie pogardzę jakąś informacją o nowej części (oczywiście w odpowiedniej do tego zakładce).

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    Kincaid

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, kiedy będzie kolejny post?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy