czwartek, 27 grudnia 2012

Spokojny sen

       - Namaelu, boję się - wyszeptała swym dźwięcznym głosem. Bała się, mimo że jej strach nie miał podstaw. Nic nie mogło jej zrobić krzywdy na Ziemi, dopóki trzymać się będzie kodeksu i rad archaniołów. Jednakże pierwsze zejście na tę spokojną Ziemię ją przerażało. Dziwne łaskotanie czuła gdzieś w swoim brzuszku, a jej skrzydła lekko drżały. Wzięła kilka wdechów. To przecież normalne, to zejście na Ziemię - powtarzała sobie w myślach.
       - Annabelle, Annabelle, Annabelle... Mała, niepewna Gwiazdka o najpotężniejszych skrzydełkach w Niebie... Dasz radę, a wiesz dlaczego? - Niepewnie zaprzeczyła głową. Założyła, że nie istotną rolę, odgrywały w jej sukcesie skrzydła, choć ważne były. - Annabelle, Gwiazdko, a który aniołek jest najlepszy w enochiańskim? Który to zna na pamięć Prawdę Pana i  Archanielski Dziennik Rad? Ten, który się lęka, a nie powinien. - Wskazał paluszkiem wskazującym na nią. - Powiedzmy sobie prawdę. Mając mnie, jako mentora, jak mogłabyś nie dać rady, co, Gwiazdko?
       Uśmiechnął się jednym z najpiękniejszych uśmiechów, którymi ją ostatnio obdarowywał. To dodało jej odwagi. Zatrzepotała wesoło skrzydłami szeroko uśmiechnięta.
       - No tak, dzięki cudownemu Namaelowi, żaden upadły mnie nie pochwyci i żadne ludzkie oko nie dostrzeże. Łapki twe winnam całować... - Wyznała i wtedy zabił dzwon. Cztery razy. Bez żadnego pożegnania ruszyła ku bramom niebios, anioły się nie żegnały, bo wiedziały, że prędzej lub później dane im będzie się ujrzeć.
       - Powodzenia, Gwiazdko. Dasz radę. - Krzyknął za jej plecami jej mentor. Ona zaś uśmiechnęła się do siebie. Wątpliwości ustąpiły i spokojnie, bez żadnych obaw, niewidoczna dla ludzkiego oka, wesoło sfrunęła na Ziemię.
       Nie przypuszczałaby, że Ziemia z bliska jest jeszcze piękniejsza. Stała właśnie na czymś, co ludzie określali polaną. Trawa, poruszana lekkim wicherkiem, łaskotała jej bose stopy, a słońce ogrzewało jej odsłonięte ramiona. Liście, z otaczających ją wokół drzew, wirowały leniwie ku ziemi. Anielica zamknęła oczy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Tak, Ziemia była doskonalsza od tego, co ukazywały podręczniki. Jak mogła myśleć, że nie podoła zadaniu? Tu było idealne miejsce do pracy. Wokół słyszała szelesty liści, oddechy istot, kryjących się w otaczającym ją świecie i jakieś szumy, które powoli rosły, by zaraz zniknąć w naturalnej ciszy.
       Anabelle chciała się rzucić na milutką trawę, ale miała misję. To dlatego zesłano ją na Ziemię. Miała mieć pieczę na ludźmi i skrycie im pomagać, aby przeciwstawić się wysłannikom Piekła.Takie też zadanie otrzymało kilka innych aniołów, którzy niedawno zakończyli edukację. Tak, nie była już "pisklakiem", jak nazywali ich, edukujących się aniołów, starsi bracia. Teraz została pełnoprawnym aniołem, nad nią stali jedynie archaniołowie i Bóg. Misja... Powinna się na niej skupić.
       Nadal niewidoczna dla ludzkiego oka, wzbiła się wysoko w powietrze, gdzie miała dobry widok na okolicę. Tak, niedaleko niej były te, wybudowane przez człowieka, wysokie budynki i drogi pełne maszyn na czterech kołach, zwane zazwyczaj samochodami. Ruszyła ku miastu. Wiedziała, że to tam znajdzie najwięcej ludzi. Im więcej ludzi, tym więcej nieszczęścia. Znajdzie kogoś, komu będzie potrzebna pomoc.

       I tak też się stało. Tylko jak wleciała między mury budynków, poczuła fale zła wokół. Skuliła się na ułamek sekundy z ich powodu, nie wiedziała, że czeka ją takie morze nieszczęść. No cóż... Misja. Wybrać cel. Wyczuła bardzo nieszczęśliwą jednostkę w budynku obok. Tak, to ona, W jednej chwili była przed domem, a w drugiej już w budynku. Musiała mu pomóc. Był chory i nie miał nikogo, kto towarzyszyłby mu podczas, trawiącej go gorączki. Wiedziała, że jej towarzystwo podziała na niego kojąco, mimo że nie widział jej, ani nie słyszał, mimo że nie wiedział o jej obecności. Tak, Anabelle z pewnością miała zarzuconą tarczę, mimo że się nią nie przejmowała w tej chwili, a może ona jednak znikła? Nie myślała o niej, gdyż właśnie unosiła się w pokoju młodego czarnowłosego chłopaka i to bardzo nieszczęśliwego. Przysiadła na stole i z troską uśmiechnęła się, rozkładając swe ogromne skrzydła, które to ledwo mieściły się w pomieszczeniu. To mu pomoże - pomyślała. - Trochę, ale pomoże. Zauważyła nawet pierwsze rezultaty swej obecności. Przestał się kręcić podczas snu i teraz na jego twarzy ujrzała nieznaczny uśmiech, tak, miał błogi  i spokojny sen. Uradowało to jej anielskie serce, a każda część jej drobnego ciała, drżała z dzikiej radości.

10 komentarzy:

  1. Nie chce mi się pisać tego komentarza!!
    Przed chwilą napisałam taki długi, jak połowa tego postu!! Było w nim wszystko! Od błędów, przez Wasze plusy, kończąc na małych sugestiach!!
    A więc!
    Błędów nie przybliże, Kincaid zrobi to Z PEWNOŚCIĄ za mnie!
    Plusy ...
    ... ogólnie cała fabuła.
    Sugestie : To mu pomoże - pomyślała. - Trochę, ale pomoże. --> Nie lepiej by było "To Ci pomoże- szepnęła mu (tudzież mężczyźnie) do ucha- Trochę, ale pomoże" ?

    Piszcie szybko, a ja tymczasem zainwestuje w nowy komputer i lepszy internet.
    Ciao

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój wpis będzie najszybciej w niedziele...

      Usuń
    2. Faktycznie lepiej by tak brzmiało, ale zostawię to tak, jak jest... Dzięki za radę:D

      Usuń
  2. ok :)
    Cieszy mnie to :)

    Boże Święty... zachowuje się jak jakaś nienormalna fanka :P

    PS. Zlitujcie się nad grzeszną duszą i usuńcie wpisy tych durnych literek przed opublikowaniem komentarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Durne literki" usunięte. Przyjemnego dodawania komentarzy:P

      Usuń
  3. To gdzie jest trójeczka? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Macie w planie rozreklamować tego bloga?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy