wtorek, 1 stycznia 2013

Kontakt

        Ból ogarnął całe jego ciało. Wiedział, że lepiej będzie jak zaśnie jednak z tym musiał się wiązać kolejny koszmar. Tego niestety strasznie nie lubił. Gorączka jednak zdecydowała za niego, obraz rozmazał mu się i nawet nie wiedział kiedy zasnął. Miał tylko nadzieje, że sen będzie w miarę normalny. Jednak koszmary miałyby odpuścić? Nigdy w życiu...
        Stał w okopie, w ręku trzymał broń. Cały jego mundur był zalany we krwi. Wszędzie było słychać jęki rannych i konających, a w oddali słychać było pojedyncze strzały. Nie wiedział co się dzieje, jednak widok nie był zbyt przyjemny dla oka. Najbardziej przybiła go woń gnijących ciał. Jeden z żołnierzy podszedł do niego i rzekł:
        - Nadchodzą, niedługo wszyscy tu zginiemy. - Wskazał ręką na horyzont. Mikołaj spojrzał w tamtym kierunku i przestraszył się. Wróg był o wiele liczniejszy i zbliżał się bardzo szybko w ich kierunku. Po niecałej godzinie rozpętało się prawdziwe piekło. Okrzyki, strzały i huki granatów nie ustawały. Walczył, zabijał wroga... Musiał to robić, był przecież na wojnie.
        Właśnie, wojna. Takie proste słowo, a ile rzeczy się z nią wiąże. Ból i cierpienia, utrata bliskich, i w końcu śmierć. I po co to wszystko? W imię ludzkiej chciwości i zachcianek? Dlaczego ludzie za wszelką cenę starali sobie zrobić piekło na ziemi? Miał na ten temat wiele rozmyśleń. Jednak nie był w stanie o tym rozmyślać, ponieważ koszmar znów zaprosił go w swe objęcia.
         Wrócił na pole bitwy. Ludzi po jednej, jak i drugiej stronie została garstka. Po paru minutach bohater koszmaru został sam na tym pobojowisku. Był zrozpaczony i nie wiedział co ma robić. Szedł przed siebie rozmyślając, trzęsąc się z zimna, które go ogarnęło. Po chwili zauważył przed sobą żyjącego człowieka. Był to chyba dezerter, nie widział ran na jego ciele. Był jednak w szoku, ponieważ cały czas krzyczał:
         - Proszę, błagam nie zabijajcie mnie! Muszę wrócić do rodziny! - Rzucając się przy tym po ziemi. Widział, że człowiek ten jest w tym samym mundurze co on, więc to był swój. Żal mu się go zrobiło i starał mu pomóc. Starał się nawiązać z nim kontakt, jednak on w dalszym stopniu krzyczał to samo. Wiedział, że nie pomoże mu, dlatego ruszył przed siebie. Wykonał tylko kilka kroków i usłyszał strzał, a po chwili poczuł straszliwy ból. Dezerter zastrzelił go? Na to wygląda... Nogi mu się ugięły i zaczął upadać na stos ciał.  Po chwili jednak doznał prawdziwego szoku. Zamiast na trupy upadł na miękką trawę, a w okół widział wielką łąkę. Gdzie te ciała? Gdzie to zbrukane krwią pole bitwy? Ja żyje? Co się stało? Trafiłem do raju? Takie pytania zadawał sobie, leżąc na trawie. Nawet jeśli to miał być raj, to jak to możliwe? Przecież dalej śpi, a koszmary nigdy go nie opuszczały. Poczuł, że jego ciało uspokoiło się i leży spokojnie na łóżku. Nawet uśmiechnął się, a to widok bardzo rzadki. To miejsce sprawiło, że uspokoił się i zdawało mu się, że jego ból się zmniejszył. Co się do diabła dzieje? Nigdy w swym życiu nie miał tak rozkosznego snu. Jednak ciekawość nie dawała mu dalej spać. Musiał się wybudzić i sprawdzić co się dzieje. Jednak ten sen i to bajeczne miejsce prosiło go żeby został tu dłużej. Nie wiedział co robić, podejmowanie decyzji zawsze go przyprawiało o ból głowy. Jednak znów coś go uratowało, a mianowicie kichnięcie. Wybudził się...
          Mruknął leniwie i przeciągnął się na łóżku z zamkniętymi oczami. Nadal nie wiedział, że ma gościa. Otworzył oczy i przeraził się. Zobaczył bardzo młodą dziewczynę siedzącą na jego stole. Oczywiście nie to go przeraziło. Dziewczyna miała skrzydła tak białe i jasne, że aż go oślepiły na moment. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że była aniołem. Dobrze, że nie wie kim on jest. Mogło to by się dla niego źle zakończyć. Myślał, że anioł zabije bezlitośnie upadłego. Według starego kodeksu, anioł mógł to zrobić. Nie wiedział na ile czasu starczy mu mocy, aby utrzymywać swe czarne skrzydełka w ukryciu. A może to tylko sen, przecież co anioł mógłby od niego chcieć. Od zawsze wszyscy go opuszczali, albo szybciej, albo później. Uszczypnął się i okazało się, że to nie jest sen. Nie wiedział co zrobić. Bał się coś powiedzieć. Spojrzał jeszcze raz na jej skrzydełka. Były ogromne. Musiała być naprawdę ważnym aniołem.  Wiele pytań zalało jego głowę, był zdezorientowany. Przez to zdezorientowanie stracił kontrolę nad mocą i odkrył swe skrzydełka. I co teraz? Co teraz będzie? Czy to będzie koniec jego męczarni? Przerażony, zmęczony i obolały zemdlał przed dziewczyną...

2 komentarze:

  1. "Jednak koszmary miałyby odpuścić? Nigdy w życiu..." --> Czy koszmary mogłyby mu odpuścić? Nie, nie w tym życiu -- >Tak było by lepiej i bardziej poprawnie

    "Cały jego mundur był zalany we krwi" --> Cały jego mundur był we krwi --> nawet nie wiesz ile mi się takich oto błędów zdarza :)

    Tylko te dwa błędy rzuciły mi się w oczy.
    Nie martw się :) jest good :)

    Co mi się podoba? Koncepcja. Piszecie świetnie, macie pomysł na to powiadanie. Rozreklamujcie je!! Nawet za pomocą Kodeksu Anioła!!
    Trzymajcie się ciepło :)

    Szczęśliwego Nowego Roku!!!



    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy