środa, 20 marca 2013

Rozterki

      Niepotrzebnie wstawał z tego łóżka…

Chłód… Jak tutaj zimno… Dlaczego tu tak zimno? Co się dzieje? Co mi jest? Czy ja umieram? Cisza…

      Kiedy wleciał pod kołdrę choroba lekko namieszała mu w głowie. Kto wie czy kompletnie by nie zwariował… Jednak coś go wyrwało z jego niezbyt przyjemnego transu. Któżby pomyślał, że anioł, który ledwo co się zjawił, tak ciepło go przytulił. Ach, cóż to była za cudowna chwila. Czarnopióry był w tym momencie bardzo szczęśliwy. Wiadomo szaleństwo go opuściło,no przynajmniej na jakiś czas. Poczuł, że dreszcze ustały i zaczęło mu się robić cieplej. Aniołek świadomie, bądź nieświadomie pomogł mu już poraz drugi. Jej głos był kojący dla jego uszu. Wysłuchał jej bardzo uważnie do pewnego czasu, ponieważ coś go zaskoczyło. Anabell, więc tak miała na imie… Takie przepiękne imie, a ona mi tu mówi, że Białoskrzydła brzmi lepiej? Pewnie tylko z grzeczności. – Pomyślał Nathaniel. Przecież imie, które jej nadał było takie prościutkie i dziwne. Wsłuchiwał się jeszcze przez chwilkę w to co mówiła. Zrobiło mu się bardzo gorąco, dlatego wystawił głowę spod kołdry. Zapatrzył się w jej śliczne oczęta i… I po chwili to pytanie bardzo go zmartwiło. -Czy nie zrobisz mi krzywdy? Czyli jednak się mnie boi, to źle, to nawet fatalnie. Miał jednak nadzieje, że to się zmieni i to szybko…

   - Uwierz mi te skrzydła to tylko kolor, tak naprawdę nie jestem zły. Teraz jestem w prawdziwym koszmarze… Piekło sobie ze mnie drwi, a do nieba też już nie mam wstępu. Skazany na wieczne cierpienia przez jeden mały błąd. Niestety, będziesz musiała mi wybaczyć, że ci o tym na razie nie powiem, nie rozdrapuje się świeżo zabliźnionych ran. – Na samą myśl o tym jego „wypadku” z jego oczu, wyleciało kilka łez, które błyskawicznie starł.

   - Samotny jak palec na tej szarawej Ziemi. Wśród ludzi, którzy nawet nie wiedzą, że istniejemy. Myślą, że takie piękne istoty, istnieją tylko w bajkach. Codzienne awantury, wojny… Ludzie nie doceniają tego co mają, a potem to już jest za późno. Proszę Cię zaufaj mi. Wiem, że nauki tam na górze wobec upadłych, są nieco inne, ale ja nie czuję się jako upadły. Nazwałbym się raczej banitą, który żyje wśród tych co mają ciężkie życie. – Rzekł z wyrzutem, cały czas obserwując ją. Pewnie wyszedł by spod kołdry, ale wolał nie ryzykować. Nie wiedział jak zareaguje na te jego słowa. Milczała, ale widać, że słuchała go z uwagą. Czekał przez chwilkę i znowu przemówił:

   - Ja wiem… Potrzebujesz czasu, aby to wszystko przemyśleć i ja to rozumiem. Pewnie myślisz, że chcę cię omamić, czy okłamać, ale ja mówię prawdę. Hmm… Może powiem tak. Jakbym chciał cię omamić już bym to zrobił, ale widzisz nic ci nie zrobiłem i nie zrobie. A ja błagam cię, zostań ze mną dłużej, chociaż na czas mej choroby. Ten czas jest dla mnie najgorszy… Jestem sam na sam z moimi bólami, a przy tobie czuje się jak nowonarodzony aniołek.

      Po tych słowach wyciągnął rękę i ostrożnie zbliżył ją w kierunku Anabell. Po chwili ostrożnie i delikatnie pogładził ją po policzku, a potem po włosach. Pogłaskał ją po lśniących włosach. Był bardzo szczęśliwy. Teraz dopiero sobie przypomniał, że nie powiedziała mu czy zostanie z nim chociaż przez chwilkę. Miał nadzieje, że nie zostawi go na pastwe losu, bo jego serce pogrążyło by się już na zawsze w rozpaczy. A może to tylko przypadek? Może powinna przylecieć do kogo innego? Nawet jeśli to był przypadek niech trwa jak najdłużej, a najlepiej całą wieczność… Tak się nasz Nathaniel rozmarzył. Chciałby coś jeszcze dodać od siebie jednak nic mu na myśl nie przychodziło, dlatego siedzieli w ciszy. Czarnopióry aniołek uśmiechał się do niej cały czas nie spuszczając jej z oczu.

   - A jak tam się w niebie dzieje? Zmienił się Kodeks? Może jakieś inne nauki? Czy raj nadal wygląda tak pięknie? Za moich czasów było to bardzo zabiegane miejsce. Wszędzie fruwały tylko pióra zabieganych anielich braci i sióstr. Ach ile bym dał żeby znaleźdź się tam chociaż przez parę minut. Ale o czym ja marze, Białoskrzydła? Dla kogoś takiego jak ja nie ma tam miejsca. Już nigdy nie zobacze tych radosnych ludzi i aniołów, które chętnie porozmawiały z tobą o tym o czym tylko chciałeś porozmawiać. Po prostu żyć nie umierać. Myśle, że w końcu chciałabyś się dowiedzieć jak było jak ja byłem w niebie, więc powiedziałem ci teraz. Mam nadzieję, że opowiesz mi trochę o tym miejscu. Na pewno coś się zmieniło. Na pewno… Musiało się zmienić cokolwiek. – Nathaniel bardzo chciał się dowiedzieć co się tam dzieje. Nagle poczuł, że jego serduszko namawia go do czegoś co żaden anioł, ani człowiek nie mógłby się domyślić. Błyskawiczny ruch i nawet nie wiedząc kiedy objął Anabell i pocałował ją. Nie wiedział, co robi, jednak była to magiczna chwila. Było mu tak dobrze, że niezapanował nad swoją mocą i przypadkowo zniszczył żarówki w swoim pokoju i błyskawicznie zrobiło się ciemno. Po chwili ocknął się i oderwał się od jej ust.

   - Przepraszam…

-

4 komentarze:

  1. Boże, Boże, Boże!! Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Najpierw ta dobra. Waro było czekać te dwa miesiące. Cięzko, ale warto. Co mi się najbardziej podobało?? Hmm... Chyba to, że dialogi tak łatwo Ci wychodzą. U mnie to raczej wygląda w sposób: wlazł na gruszkę, rwał pietrudzkę, rzepa mu się rodzi :/ u Ciebie, mój Drogi Czarnoskrzydły wychodzi to idelnie! I bardzo się z tego cieszę. Akcja wspaniale się rozwija, praktycznie zero błędów, tylko jedno powtórzenie słowa ''włosy''. Teraz ta zła wiadomość: uduszę Cię! CO TAK KRÓTKO!! :D chociaż ... Z dwojga złego lepszy taki krótki tekst niż żaden. A więc kończąc i posumowując... Bardzo, bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał! Śuper rozdział. Warto było czekać. Jestem ciekawa reakcji Anabell. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję cię do ,,The Versaitile Blogger", szczegóły możesz znaleźć na: http://inna-historia-jane-volturi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy