poniedziałek, 28 stycznia 2013

Początek

       Otworzył oczy, a jej dłoń zamarła w bezruchu, jak i cała ona. Czarne oczy wpatrywały się prosto w nią, a ona sama nie wiedziała cóż ma uczynić. To, co się właśnie działo było absurdem. Nieszczęsny los zesłał ją na ziemi właśnie pod jego skrzydła, czarne skrzydła upadłego anioła. Siedziała właśnie w jego pokoju, a on? On jej nie zabił i chyba nie zamierzał tego w najbliższym czasie uczynić, więc do czegoś była mu potrzebna. Upadłe anioły nie miały w zwyczaju darować życia komuś, kogo nie chciały wykorzystać. Wpadła jak... jak mucha w pajęczą sieć.
       Nawet nie wiedziała kiedy, ale zaczęła płakać. Łzy same wypływały z jej oczu, rysując słoną trasę po bladych policzkach. Była okropna. Widać, że miał problemy. Leżał tu chory i samotny. Ból... To właśnie to dostrzegała w jego oczach. Żadnej nienawiści, tylko ból i cierpienie. Miał już tego wszystkiego dość, w dodatku ta choroba... A ona? Ona go podejrzewała o coś, co w tej chwili należało do nieistotnych rzeczy. Miała pomagać, uszczęśliwiać, a ona przedłużała wszystko, rozmyślając o jego podstępie. Tego, co ma się stać, i tak nie cofnie, a tak może uda jej się przynajmniej wyleczyć z bólu. Zawsze to coś. Zawsze, a anioł musiał próbować.
       - Ja... Ja... Prze-praszam... - Wyjąkała. Czuła się winna temu wszystkiemu, całej tej niezręcznej sytuacji. Musiała to zmienić, choćby miała zapłacić to swym własnym życiem. Wybrała sama te miasto, ten dom, tę osobę i nie żałowała tej decyzji.
       Zabrała dłoń, która do tego właśnie momentu stykała się z jego policzkiem. Skórę miał bladą, tak bardzo kontrastującą z jego czarnymi włosami i upierzeniem. Czarnopióry... Czarnoskrzydły...
       Upadły odezwał się, a jego głos przebił ciszę. Przyciągał i wabił ją jego ton. Nazwał ją Białoskrzydłą. Pięknie... Spodobał jej się sposób, w jaki to wypowiedział. Białoskrzydła... Zwykłe słowo, ale wypełnione wielkim szacunkiem, podziwem... Nie, to było coś więcej. Poszłabym za nim wszędzie... To zgubne, pomyślała. Z drugiej zaś strony, co to miało do rzeczy, gdy sam przyznał, że jest chory, że trawi go gorączka? Annabelle miała gdzieś to, że ta znajomość może skończyć jej życie. Wychowano ją tak, że każdemu miała pomóc. Przyniosła mu dobry sen, to i może jej obecność poprawi jego samopoczucie. Może. Musiała spróbować i to nie tylko dla kodeksu, ale i siebie. Niestety on jej wszystko utrudniał...
       Odskoczyła przerażona, przez co wpadła na stół. Spanikowana zwinęła skrzydełka i skuliła się w sobie. Teraz wyglądała bardzo drobno i rzecz jasna jeszcze bardziej niewinnie. Zaraz odetchnęła głęboko i się zreflektowała, bo energiczny ruch, jaki wykonał, nie zapowiadał jej egzekucji, a... ukłon. Podeszła zaraz i wskazała mu gestem, aby wstał, on jednak zamiast tego przemówił znów tym swoim przepięknym głosem. W uszach rozbrzmiało jej piękne imię: Nathaniel... Gdy wstał i wykonał lot wokół pokoju, już się nie bała. Ba!, nawet, gdy przykrył się kołdrą, podeszła odważnie do jego łoża i obtuliła go szczelnie, nie pozwalając mu się odkryć. Musiała zadbać na początek o jego zdrowie, potem zajmie się resztą. I tymi łzami...Wspomnienia, ich nigdy nie da się wyleczyć. Będzie musiała zasłonić je innymi. Tylko kiedy i jak ma to wszystko naprawić? Tu widziała ciemną przepaść. Miała nadzieję, że samo się wszystko ułoży w swoim czasie.
       - Ja jestem Annabelle, ale Białoskrzydła brzmi lepiej, Nathanielu - szepnęła, siadając delikatnie obok niego na łóżku. Nie wiedziała jednak, czy ją słyszy, bo miał zamknięte oczy. Sposób, w jaki wyszeptała jego imię, mógł zwrócić jego uwagę. Z czcią i z szacunkiem... Z pewnością, o ile słyszał, mógł to wyłapać. - Nathanielu, ja... Nie wiem, czy dam radę, ale chcę ci pomóc. To moje pierwsze chwile na ziemi i nie wiem za co się zabrać... - Spuściła wzrok. Wstyd. Miała mętlik w głowie, a powinna być zorganizowana. Nie potrafiłaby spojrzeć swojemu mistrzowi w twarz. - Przepraszam - wyszeptała, skubiąc swą prostą, anielską sukienkę. - Ziemia jest tak różnorodna, ogromna. Pełno tu wszystkiego, ale jest pięknie... Nathanielu...  - Zamilkła na chwilę. Nie potrafiła zadać tego pytania, ale chciała wiedzieć. - Czy to prawda, że nie zrobisz mi krzywdy? Proszę, odpowiedz szczerze. - Poprosiła, patrząc wprost w jego czarne, bezdenne oczy.

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny!! Na początku można się troszkę pogubić, bo w pewnym momencie totalnie zdurniałam i nie wiedziałam o kogo chodzi, ale baardz, bardzo, bardzo mi się podobało :) czekam na kolejny rozdział :) Wasza Lira :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję Cię do Liebster Award. Więcej tutaj: http://inna-historia-jane-volturi.blogspot.com/2013/01/libster-award.html
    PS. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ANIOŁY! *.*

    21. grudnia 2012r. miał być końcem i owszem był, ale pewnej ery, a nie świata. Mimo wszystko niósł widmo Apokalipsy. Na Ziemi pojawiły się anioły, upadli wyszli z piekła, demony wyrwały się z uścisków wiecznego potępienia, hybrydy przestały się ukrywać, a stwory… tych zrobiło się jakby więcej.
    Gdzie w tym wszystkim ludzie? Większość z nich walczy o przetrwanie, nie są bowiem tak bezsilni, jak mogłoby się wydawać. Mają sojuszników w walce o terytorium, jednak jest ich niewielu w porównaniu do innych istot walczących o władzę.
    Nastał rok 2015, kto wygra walkę o rządy? Czy powróci wizja Apokalipsy? Jak długo jeszcze ludzie zdołają utrzymać resztki wolności?

    Zostań jedną z istot i przyłącz się do gry!
    Jaded


    Serdecznie zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rok 1943. Polska
    "...Jego ręka spoczęła na mojej tali, chroniąc mnie jednocześnie przed upadkiem. Wyciągnął drugą rękę w kierunku swojego pistoletu. Odbezpieczył go i wycelował.
    Zdążyłam jeszcze powiedzieć "Zdrajca", zanim wyczerpana osunęłam się bez czucia na jego pierś"

    http://przez-burze-wojny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy